Swojego czasu naiwnie liczyłem, że przy nadchodzącym wtedy niżu wobec deklarowanej przez wszystkich (rządzący, opozycja, opozycja opozycji etc.) walki z bezrobociem parę roczników uda się w szkole wyedukować w innych warunkach.
Niestety nic z tego i największym dramatem jest zamykanie szkół. O ile nauczyciele - aktualnie bez pracy - mają szansę na powrót do edukacji w przyszłości to nie będzie powrotów do zlikwidowanych szkół przy ewentualnym wyżu demograficznym. Przekształcone z zaniedbanych często budynków szkół na inne cele obiekty nie wrócą już do edukacji.
Z całą pewnością nie będzie to wielkim problemem w dużych ośrodkach, np. Trójmiasto. W małych gminach/powiatach będzie zwiększała się przepaść w jakości edukacji jeżeli dzieci na etapie obowiązkowego szkolnictwa będą musiały TRACIĆ czas na dojazdy (a tu redukcja lub likwidacja linii kolejowych, autobusowych); nie dość, że długi czas dojazdu do odległej szkoły to niedogodny czas oczekiwania na połączenie.
Tam, gdzie edukacja nie będzie obowiązkowa być może będzie powrót do sytuacji, gdzie w ogóle młodzież nie będzie podejmowała nauki jak do tej pory było to w rejonach poPGRowskich, gdzie rodzice nie mieli pracy, nie mieli czym dojeżdżać do pracy i żyli z samowystarczalnych ogródków przydomowych.
Tadeusz Bury